Artykuły

Wielkanoc

Już za parę dni będziemy obchodzić jedno z najbardziej kolorowych świąt w roku, a mianowicie Wielkanoc. Jest to najstarsze i najważniejsze święto chrześcijan upamiętniające mękę, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Tę uroczystość poprzedza okres Wielkiego Postu, który rozpoczyna się od Środy Popielcowej.

Z tradycją zmartwychwstania pańskiego nieodłącznie wiąże się kilka elementów:

  • NIEDZIELA PALMOWA – symbolizuje przybycie Jezusa Chrystusa do Jerozolimy oraz rozpoczyna Wielki Tydzień. W tym dniu idziemy do kościoła w celu poświęcenia naszych palem, którą jest najczęściej gałązka wierzby bądź wiązanka żywych lub suszonych roślin. Jedną z dość starych tradycji jest połknięcie jednego „kotka” z owej palmy w celu zapewnienia sobie zdrowia przez cały rok,
  • ŚWIĘCONKA – w Wielką Sobotę odbywa się święcenie pokarmów, które później spożywamy na świąteczne śniadanie. Jest to pogańska tradycja, która została uświęcona przez Kościół. Choć zawartość koszyczka różni się w zależności od regionu, to w żadnym nie powinno zabraknąć jajek, baranka, soli, chleba, kiełbasy oraz chrzanu,
  • PISANKI – pochodzenie tradycji malowania jajek nie jest do końca znane. Każdy kolor symbolizuje coś innego:–   fioletowy i niebieski oznaczają czas Wielkiego Postu,
    –   czerwony symbolizuje krew Chrystusa przelaną na krzyżu,
    –   zielony, brązowy i żółty wyrażają radość.

Istnieje wiele naturalnych sposobów malowania jajek. Można zafarbować je poprzez gotowanie w łupinach cebuli, kwiatach malwy lub kory dębu. 

W wielu polskich miastach świętowanie zmartwychwstania Jezusa zwiastuje donośne bicie dzwonów o poranku w Niedzielę Wielkanocną oraz odprawienie uroczystej Mszy Świętej, zwanej rezurekcją.

Po przybyciu z kościoła, rodziny zasiadają do wspólnego śniadania wielkanocnego, na którym, przede wszystkim, nie powinno zabraknąć święconki, babki wielkanocnej i mazurka. Przed rozpoczęciem posiłku, wedle tradycji, każdy z domowników dzieli się jajkiem.

Na świątecznym stole powinien pojawić się również bukiet bazi z pierwszymi wiosennymi kwiatami, który nada świąteczny nastrój.

Istotnym elementem każdych świąt są również prezenty. Na Śląsku rodzice chowają w domu lub ogrodzie koszyczek ze słodyczami dla swoich dzieci, które “przyniósł” zając wielkanocny. Zwyczaj ten rozpowszechnił się w formie obdarowywania się w tym dniu drobnymi upominkami, zwanymi inaczej “zajączkami”.

Poza Niedzielą Wielkanocną obchodzimy także Lany Poniedziałek lub też Śmigus-dyngus – dzień, w którym możemy nawzajem polewać się zimną wodą i mając z tego sporo zabawy.

Zwyczaj ten stanowi słowiańską tradycję, która polegała na symbolicznym biciu się witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą, co symbolizowało wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a w późniejszym czasie także i z grzechu. Słowianie uważali, że oblewanie się zimną wodą sprzyja płodności, dlatego przede wszystkim zostawały oblewane niezamężne młode dziewczyny. Trzeciego dnia według tradycji Słowian dzień wcześniej oblane panny mogły odwdzięczyć się tym samym panom.

Współcześnie lany poniedziałek nie ma nic wspólnego z tradycją ponieważ oblewa się każdego, nawet nieznajomego, a w zabawie biorą udział głównie dzieci i młodzież. Czas Wielkanocy sprzyja zakupom gadżetów na wodę, takich jak pistolety czy plastikowe jajka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Życzymy Wam, aby te święta były kolorowe jak pisanki i wiosenne kwiaty, na stole gościł czekoladowy zajączek w towarzystwie pysznej babki a pogoda w poniedziałek wielkanocny sprzyjała do oblewania się nawzajem wodą 🙂

Autorki: Anna Warszawska, Hanna Paprocka

Rozmowa kwalifikacyjna

Witam Cię w drugiej części artykułu, który będzie dotyczył przygotowania i przebiegu rozmowy kwalifikacyjnej. Jeżeli tutaj się znalazłeś, to zapewne zainteresował Cię mój wcześniejszy tekst związany z zagadnieniem poszukiwania pracy (http://posted.ekonom.zlotow.net/w-poszukiwaniu-pracy/) 🙂

Wygląda na to, że masz już gotowe potrzebne dokumenty wymagane przez Twojego przyszłego pracodawcę, zatem  będzie konieczne ich przesłanie do firmy.

Jak zrobić to dobrze i bez większych problemów?

Warto zorientować się, które formaty dokumentów tekstowych są preferowane przez rekruterów.

Szczegółowe informacje znajdziesz tutaj:

https://www.employear.com/format-cv-doc-czy-pdf.html

Po pozytywnym rozpatrzeniu Twojego podania i otrzymania odpowiedzi od firmy dobrze byłoby pomyśleć nad tym, jak przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej, aby wypaść na niej jak najlepiej.

Oto kilka najbardziej istotnych cech, na które zwraca się szczególną uwagę:

  • wygląd zewnętrzny,
  • postawa,
  • mowa ciała.

https://www.employear.com/rozmowa-kwalifikacyjna-jak-sie-przygotowac.html


Podczas rozmowy z Twoim przyszłym szefem warto zaprezentować się z jak najlepszej strony.

Mimo wszystko – stres może dopaść każdego z nas, dlatego warto wcześniej przygotować się w domu do wywiadu, aby mniej więcej wiedzieć, czego można się spodziewać.

Pytania, które pracodawcy zadają najczęściej, na rozmowie kwalifikacyjnej

Mam nadzieję, że powyższe wskazówki pomogą Tobie w odpowiednim przygotowaniu się do pracy. Życzę Ci powodzenia w rozwoju kariery zawodowej! 🙂

Artykuł został zrealizowany w ramach współpracy z https://www.employear.com.

Autor: Karolina Możdżeń

Korekta: Renata Łabędź

Zdjęcia: https://pixabay.com/pl/

Pierwszy Dzień Wiosny w Ekonomie!

W dniu 21 marca 2019 roku z okazji Pierwszego Dnia Wiosny w Zespole Szkół Ekonomicznych odbyła się szkolna zabawa pt. „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” oraz druga już edycja szkolnego teleturnieju „Ekonomiada”, na wzór telewizyjnej dobrze nam znanej „Familiady”.

Zabawę rozpoczęliśmy występem naszego szkolnego magika Sebastiana Szczepaniaka, ucznia klasy IIID. Kilkoro uczniów czynnie brało udział w występie swojego kolegi. Uczniowie, jak i nauczyciele byli zaskoczeni oraz zafascynowani prezentacją.

Następnie nasza sala gimnastyczna zamieniła się w scenę, przez którą przewinęło się wielu wspaniałych artystów, czyli nadszedł czas na konkurs „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Klasy za zadanie miały wcielić się w wylosowane przez nich wcześniej zespoły. Wszystkie występy były tak emocjonujące, że aż ciężko było usiedzieć w miejscu! Uczniowie podeszli do zadania w ciekawy i oryginalny sposób.

Jury miało ciężki orzech do zgryzienia. Mianowicie, spośród wszystkich występów musieli wybrać najlepszych z najlepszych. III miejsce przyznano klasie IB, która wcieliła się w zespół Boney M. II miejsce przyznano klasie IIE, która natomiast świetnie odegrała występ Seleny Gomez. Wtedy nadszedł czas na ogłoszenie, która klasa zajmie I miejsce, a była to klasa… IIIC, która wcieliła się w kultowy polski zespół DŻEM.

Po tym nadszedł czas na „Ekonomiadę”. Podczas teleturnieju o wygraną walczyła drużyna wybranych spośród publiki uczniów oraz nauczycieli. Gra była bardzo emocjonująca, publika również zaangażowała się w odpowiedzi na pytania. Ostatecznie wygrała drużyna nauczycieli, która zdobyła aż 32 punkty.

Po wspólnej zabawie, na naszej scenie zaprezentował się kolejny magik, mianowicie Kacper Gmurczyk. Publika była równie oczarowana, jak podczas pierwszego występu.

Przy okazji świętowania ogłoszono również wyniki konkursu „Kobiety i historie miłosne”, który odbył się w naszej szkole 8 marca 2019 roku z okazji Dnia Kobiet. III miejsce zajęła Wiktoria Ziturus z klasy IIE, II miejsce Klaudia Napora również z klasy IIE, natomiast I miejsce zdobył Maksymilian Jurek, uczeń klasy IC.

Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z tego wydarzenia!

Autorzy: Patrycja Kotlińska, Wiktoria Żeromska, Bartek Kuliński

Czy na piłce nożnej da się zarobić?

Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem na świecie. Jego pionierami są podobno Anglicy, którzy mieli stworzyć tę dyscyplinę pod koniec XIX wieku.

Początkowo w football grano najczęściej w miastach przemysłowych, na przykład w Manchesterze. Stanowiło to urozmaicenie dla osób szukających odpoczynku od codzienności. Popularność piłki nożnej z dnia na dzień coraz bardziej wzrastała, co spowodowało, że była znana już w znacznej części Europy, a z czasem na całym świecie.

W Ameryce Południowej football ma status „religii”. Dla Argentyńczyków piłkarze tacy  jak Maradona czy Messi są bohaterami narodowymi, a w Brazylii Pele jest bliski Bogu. W Afryce, Azji czy Australii również piłka nożna została dość mocno spopularyzowana.

W Ameryce Północnej jest zdecydowanie inaczej. W Meksyku ludzie kochają kopać piłkę, natomiast w USA sportami narodowymi jest koszykówka czy baseball.

Powoli jednak ta tendencja się zmienia, gdyż amerykańska liga piłkarska MLS wchodzi na coraz wyższy poziom. Kiedyś była traktowana jako liga dla emerytów z Europy, ale dzisiaj kluby ściągają coraz młodszych piłkarzy, co można nazwać postępem jakościowym amerykańskiej piłki nożnej.

Wszystkie te przykłady obrazują, że piłka nożna to najbardziej spopularyzowany i lubiany sport na świecie. A zatem, skoro football przyciąga tylu wielbicieli, to raczej jest dobrym sposobem na zarobienie dużej ilości pieniędzy.

Piłka nożna stanowi dzisiaj biznes. Pieniądze, które wiążą się z piłkarzami, klubami czy całymi ligami piłkarskimi są ogromne. Kiedyś znalazłem ciekawą informację na temat wypłacania przez zarząd owych lig pieniędzy dla drużyn. Na przykład, FA (angielski związek piłki nożnej) wypłaca klubowi, który spada z Premier League do Championship sumy w wysokości około 60 mln funtów! Takie pieniądze biorą się głównie z reklam, tudzież transmisji telewizyjnych. FA pobiera od stacji typu Sky Sports czy Canal+ pieniądze za transmisję meczów ligowych. Część z tych pieniędzy idzie do drużyn. W sezonie 2016/2017 FA wypłaciła łącznie 2,4 mld funtów. Stacja telewizyjna SKY za każdą jedną minutę transmisji wypłaca klubom 118 tys. funtów.

Można dojść do wniosku, że większość przychodów pochodzi od sponsorów. Jednak jest to dość nowa tendencja, ponieważ gdybyśmy spojrzeli parę lat wstecz, czegoś takiego jeszcze nie było. W latach 70. kluby piłkarskie płaciły firmom typu „Umbro” za koszulki albo buty. Później powoli wprowadzano zmiany, ponieważ kluby nawiązywały współpracę z innymi firmami. Piłkarze dostawali buty za darmo, ale i tak kluby na początek nowego sezonu musiały zakupić po 20, 30 par obuwia dla swoich zawodników.

Dla firm takich, jak Adidas był to najtańszy PR, jaki można sobie wyobrazić”–  to słowa Ricka Georga.

Ale czasy się zmieniły. Manchester United dostaje od firmy Chevrolet 47 mln funtów tylko za to, że ich logo widnieje na przodzie koszulek graczy. Do tego dochodzą jeszcze umowy z firmami sportowymi, które dostarczają sprzęt piłkarski i jeszcze dopłacają dodatkowe pieniądze, ażeby z niego korzystano podczas gry. Samo United współpracuje z 56 sponsorami. Real Madryt dostaje od firmy Emirates 70 mln euro również za umieszczenie ich nazwy na strojach zawodników.

Wielkie przychody kluby uzyskują z infrastruktury, dlatego prezesi często za pewną kwotę zmieniają nazwy stadionów na np. Allianz Arena, Etihad Stadium, Emirates Stadium czy INEA Stadion. Ich powierzchnia może być również używana w innych celach zarobkowych. MK Dons świadczy usługi hotelowe. Można wynająć pokoje z widokiem na płytę boiska. Na PGE Narodowym w Warszawie często organizowane są różne koncerty. Zakres organizowanych imprez na stadionach zależy jedynie od pomysłowości zarządu klubu.

Również duże zarobki uzyskiwane są z gadżetów klubowych. Różne drużyny piłkarskie zarabiają sporo na kubkach i czapkach, ale największy dochód przynoszą wcześniej wspomniane koszulki. Światowy dochód rynku replik koszulek piłkarskich (nie tylko klubowych, ale także reprezentacyjnych) opiewa na 5 miliardów dolarów rocznie. Znakomitą większość (ok. 70%) dzielą między siebie dwaj największy gracze – Nike i Adidas. Przypomina mi się tutaj sytuacja, kiedy Juventus kupił Cristiano Ronaldo z Realu Madryt za 100 mln dolarów. Połowa tej kwoty się zwróciła już po pierwszym dniu ze sprzedaży koszulek.

Powyżej przytoczone przykłady mogą potwierdzić tezę, że piłka nożna to wielki interes i warto w nią inwestować. Ale czy tak naprawdę jest?

William McGregor, szkocki sukiennik, który w 1888 roku założył Football League, prawdopodobnie jako pierwszy człowiek na świecie powiedział, że piłka nożna to wielki interes. To stwierdzenie stało się nieodłącznym elementem footballu. Mimo wszystko sądzę, że McGregor bardzo się mylił. W 1879 roku powstała brytyjska firma „BBA Aviation”. Początkowo wytwarzała w Dundee taśmy produkcyjne. Jednak po pewnym czasie zaczęła zajmować się przemysłem lotniczym (głównie tankowaniem, czyszczeniem czy naprawą samolotów). Ten rodzaj pracy był mało prestiżowy, jednak BBA znajduje się w indeksie FTSE 250. Oznacza to, że jest jedną z 250 największych spółek notowanych na londyńskiej giełdzie. W 2012 roku jej przychody wynosiły 1,34 mld funtów, a dochody przekraczały przed opodatkowaniem 80 milionów. Mimo wszystko, nie jest dużą firmą; dla porównania Royal Dutch Shell w 2010 roku osiągnęła 214 razy większe przychody.

Gdyby przychody BBA porównać z każdym klubem piłkarskim, to brytyjska firma lotnicza jest potęgą. Real Madryt we wrześniu 2013 roku wykazał rekordowe przychody w wysokości 520,9 mln euro (445 mln funtów). Jeśli chodzi o warunki piłkarskie to ten wynik jest najlepszym w historii, ale gdybyśmy porównali go z innymi firmami, to przychód Realu stanowi 1/3 przychodów BBA i jedynie 0,2% przychodów Shell. Matias Mottola, fiński analityk finansowy obliczył, że pod względem przychodów Real Madryt byłby dopiero 120. firmą w Finlandii.

Wcześniej przedstawiałem kluby piłkarskie wyłącznie w dobrym świetle, ale prawda jest taka, że ich zdecydowana większość ponosi same straty i często nie wypłaca akcjonariuszom dywidendy. W latach 90. XX wieku Alex Fynn stwierdził, że przeciętny klub z Premier League osiąga podobne obroty jak brytyjski supermarket, ale nie miał tutaj na myśli całej sieci sklepów, a jedynie położone za miastem Tesco.

Od tamtego czasu dużo się zmieniło. W 2012 przeciętny klub z Premier League osiągał obroty w wysokości 125 mln funtów. Istnieje ciekawa teza, która dotyczy tego “wielkiego interesu” piłki nożnej.

Ludzie narzekają, że zarabiamy za dużo, ale na sukcesach piłkarzy zarabia cały świat: czasopisma, stacje telewizyjne, przedsiębiorstwa” – powiedział kiedyś Demy de Zeeuw.

Tak naprawdę to świat zarabia na futbolu więcej niż sam futbol.

Może to dziwne zabrzmi, ale sposób na zarobienie pewnych pieniędzy w piłce nożnej nie został dostrzeżony przez prezesów klubów piłkarskich, a przez osoby związane z innymi branżami. Właśnie Rupert Murdoch zasugerował angielskim klubom transmisje meczów piłkarskich w telewizji, bo same na to nie wpadły. W latach 80. XX wieku Greg Dyke był prezesem stacji ITV Sport. Zaproponował on pięciu dużym klubom po milionie funtów za prawa do pokazywania meczów w telewizji. Sam Dyke mówi, że na dzisiejsze czasy ta kwota jest śmieszna, ale wtedy prezesom klubów piłkarskich oczy wyszły na wierzch z wrażenia. W 1992 roku Rupert Murdoch zaczął płacić około 60 mln funtów za prawa do pokazywania jednego sezonu rozgrywek Premier League. Dziś liga dostaje prawie 30 razy więcej.

Jednym z problemów prowadzenia klubu piłkarskiego jest to, że jeśli kluby chcą wygrywać puchary co sezon, to muszą wydawać kosmicznie dużo pieniędzy. Najlepsze kluby, na przykład Manchester City w mistrzowskim sezonie 2017/2018 wydał 317,5 mln funtów. Gdyby połączyć to z wysokimi zarobkami, często prowadzi to do wielkich strat.Podam tutaj teoretyczny przykład. Manchester City po mistrzowskim okresie dokonuje następnych transferów, żeby umocnić swoją kadrę, jednak kolejny sezon okazał się totalną klapą. Klub nie wygrał żadnego pucharu, a do tego nie zajął miejsca w lidze, które dałoby możliwość gry o puchary europejskie. Taki przebieg wydarzeń może doprowadzić do tego, że klub będzie osiągał coraz mniejsze przychody, jednak wydatki pozostaną takie same. Los ten spotkał polskie ugrupowania, takie jak Widzew Łódź czy Polonia Warszawa, które przez problemy finansowe traciły licencje na grę w Ekstraklasie i zostały zdegradowane do czwartej ligi, często bez stadionu, sponsorów czy większości piłkarzy.

Częstym czynnikiem prowadzącym do powyższych sytuacji jest prowadzenie klubu przez niekompetentne osoby. Zarządy zatrudniają trenerów, którym dają wolną rękę, wydają na nich ponad 100 mln funtów, a gra zespołu jest po prostu kiepska. Sporo osób mówi, że szkoleniowcy potrzebują czasu, minimum kilku sezonów, żeby osiągnąć stałą formę, ale prezesi zazwyczaj zwalniają ich po kilku miesiącach pracy. Potem przychodzi “młoda krew” z nowymi pomysłami na wydanie kolejnych milionów i tak w kółko.

Roman Abramowicz, prezes Chelsea powiedział, że prowadzi klub nie po to, żeby zarabiać, tylko po to, aby być tą częścią świata piłki nożnej. On sam wie, że trudno na tym zarobić, więc dokłada do biznesu z własnych funduszy (z wydobycia ropy lub ze sprzedaży broni, chociaż to drugie to tylko plotki). Natomiast prezes Arsenalu, Chips Keswick od czasu kupna klubu ani razu nie dołożył do biznesu z własnych pieniędzy. Ale porównajmy zdobycze obu tych klubów. Arsenal od 2013 roku wygrał 3 puchary FA Cup oraz 3 tarcze wspólnoty. Roman Abramowicz zarządza Chelsea od 2003r. i od tego czasu wygrał 1 ligę mistrzów, 1 ligę europy, 5 mistrzostw Anglii, 5 pucharów FA Cup, 3 puchary ligi. Czas zarządzania klubem Abramowicza jest znacznie dłuższy niż Keswicka, ale przez ostatnie 5 lat to właśnie Chelsea zdobywała ważniejsze puchary.

Wniosek jest taki, że kluby piłkarskie są tak naprawdę małymi przedsiębiorstwami, które można kupić, ale trzeba ciągle w nie inwestować. Owszem, można byłoby co roku wygrywać wszystkie puchary, zatrudniając tanich zawodników o małych płacach, ale taki przebieg wydarzeń jest mało prawdopodobny lub krótkoterminowy. Teoretycznie istnieją bardziej śmiałe kroki, na przykład sprzedaż piłkarzy, ale są one po prostu nieopłacalne.  Prawda jest taka, że jeżeli chce się wygrywać znaczące puchary, to trzeba wydawać więcej pieniędzy niż się zarabia.

Artykuł w głównej mierze został napisany w oparciu o informacje z  “Futbonomii” autorstwa Simona Kupera i Stefana Szymańskiego.

Autor: Jakub Panek

Korekta: Renata Łabędź

Mecz o dwóch twarzach

Czwartkowy mecz rozegrany między klasą IIIe a klasą Ia wzbudził ogromne emocje zarówno u zawodników, jak i u kibiców.

Już w 1. minucie Adrian Fijałkowski (IIIe) błyskawicznie przebiegł pod bramkę rywala i umieścił piłkę w siatce, dając tym samym przewagę jednego gola swojej drużynie.

Ia postanowiła jednak jak najszybciej odebrać przeciwnikowi przewagę. Jako pierwszy podjął się tego Przemek Łapiński, lecz bramkarz klasy IIIe uratował drużynę przed utratą dominującej pozycji.

Dwie minuty później zdecydował się na to również Jakub Pikulik, ale i jemu nie udało się zdobyć gola. Jeszcze w tej samej minucie została zainicjowana  próba strzału przez Adriana Fijałkowskiego, jednakże trafił w słupek.

Kiedy drużyna Ia ponownie przejęła piłkę podjęła się trzeciej już próby wyrównania wyniku. W 6. minucie padł wyczekiwany przez nią gol autorstwa Bartosza Zycha. Dwie minuty później na listę strzelców wpisał się także Dominik Michalski, który przez złe podanie bramkarza przeciwników przejął piłkę i szybkim kopnięciem umieścił ją w siatce, dając tym samym przewagę klasie Ia.

Minutę później Adrian Fijałkowski doznał bolesnego urazu i zszedł z boiska. Jednak pomimo kontuzji nie opuścił swojej drużyny i po rozpoczęciu drugiej połowy wrócił do gry.

W ciągu tych kilku minut padł gol dla klasy Ia, którego strzelił z ostrego kąta Jakub Pikulik.

Chwilę później piłkę przejęła IIIe. Na strzał nie musieliśmy długo czekać, ponieważ padł strzał ze strony Adriana Fijałkowskiego na pustą bramkę. Trafił on jednak w słupek. W 16. minucie celny strzał na pustą bramkę oddał Dominik Michalski. Klasa Ia prowadziła wówczas 4:1.

Gra z minuty na minutę stawała się coraz brutalniejsza. Nikomu nie umknął konflikt pomiędzy Adrianem Fijałkowskim a Jakubem Pikulikiem, który z czasem zamienił się w szarpaninę. Sędzia szybko jednak zareagował, rozdzielając popychających się zawodników.

W kolejnych minutach napięcie rosło i padły trzy gole, w tym dwa autorstwa Jakuba Pikulika, a jeden strzelony  przez Bartosza Zycha po błędzie bramkarza.

Minutę przed zakończeniem meczu na listę strzelców próbował wpisać się również Bartek Zdrenka, lecz trafił w słupek.

Spotkanie zakończyło się wygraną klasy Ia z wynikiem 7:1.

Drugi mecz, w porównaniu do pierwszego, był rozczarowujący. Zarówno tempo, jak i emocje były niskie. W pierwszej połowie jedynym zdarzeniem wartym odnotowania była próba strzału Jakuba Pilarskiego (IIb), który został obroniony przez bramkarza przeciwników.

Na szczęście druga połowa zaczęła się z wysokiego „C” i w 11. minucie Michał Korczak strzelił gola z woleja. Następnie w 16. minucie Artur Natoniewski wykonał podanie prostopadłe górą przez całe boisko niczym David Beckham, aczkolwiek Jakub Pilarski źle przyjął piłkę i wyszła ona poza linię autu bramkarskiego.

Mimo to, zawodnik zrekompensował swoją wpadkę i w 18. minucie strzelił gola na pustą bramkę.

Po tym wydarzeniu klasa Ib przycisnęła swoich kolegów i złapali kontakt w 20. minucie po golu Karola Piocha.

Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla klasy IIb.

Składy:

IIIe:

  • Adrian Fijałkowski,
  • Maciej Koska,
  • Bartek Zdrenka,
  • Mikołaj Kozieł (wypożyczony z Ic),
  • Krystian Zakrzewski (wypożyczony z IIIc).

Ia:

  • Jakub Pikulik,
  • Dominik Michalski,
  • Bartosz Zych,
  • Maks Jurek (wypożyczony z Ic),
  • Przemek Łapiński (wypożyczony z IId).

Ib:

  • Karol Pioch,
  • Szymon Migawa,
  • Mateusz Winiarski,
  • Wojtek Bieluszko.

IIb:

  • Artur Natoniewski,
  • Piotr Rembecki,
  • Jakub Pilarski,
  • Michał Korczak.

Autorzy: Jakub Panek i Klaudia Radtke

Korekta: Renata Łabędź